Nigdy nie jadłam ślimaków, mama bywająca za młodych lat we Francji twierdziła, że smakują trochę jak gumowata cielęcina. Niedawno miałam okazję przekonać się czy miała rację. Zostałam poczęstowana ślimakami made by Lidl - z masłem czosnkowo-ziołowym (tydzień francuski był - sama trafiłam na pyszne salami z orzechami włoskimi, tak kupuję w Lidlu, i co z tego?). Na wstępie dodam, że ponieważ częstowali, nie mam zdjęć i nie opiszę dokładnie składu, zamieszczone zdjęcie pochodzi ze strony fanilidla.pl. W rzeczywistości ślimaczki prezentują się gorzej - są malusieńkie, a masełko nie jest takie ładnie zielone. No dobrze, aluminiowa tacka z wgłębieniami się zgadza.
Zgodnie z przepisem na opakowaniu, ślimaki należy przyrządzić w piekarniku nagrzanym do 190 stopni (chyba), mają się piec 7 minut, aż masło zacznie skwierczeć. Nie zaczęło, więc ślimaki posiedziały w piecu jeszcze dodatkowe 2 minuty. I tak nic nie skwierczało. Przykra wpadka w opisie. Po spróbowaniu mięso okazało się mieć całkiem dobrą konsystencję. Niestety, masełko po rozpuszczeniu się okazalo się bardzo mocno czosnkowe - dla mnie wada, nie było czuć smaku mięsa i nie lubię zionąć.
Myślę, że pora wybrać się na prawdziwe ślimaki, może wtedy wyedytuję wpis i napiszę, że paskudztwo i bez kija nie pochodź...
Podsumowując:
Zalety:
- cena 7.77 zł (tak twierdzi strona fanilidla)
- całkiem smaczne (no dobrze, spodziewałam się gumowatych śmierdzieli)
Wady:
- nierzetelny opis przygotowania (jak skwierczy kiedy nie skwierczy)
- mała porcja (i ślimaczki też małe - co, które oglądałam na smarkacza na agrobiznesie były większe)
- masełko zabija smak mięsa, zionie się
Ocena: 3,5/5
